Ostatnio czytam gazety.
Nie, nie są to kolorowe czasopisma, tylko zwykłe brukowce przesiąknięte taką samą ilością prawdy co kłamstw. Nie przepadam za zagłębianiem się w politykę oraz nie lubię czytać samych złych rzeczy (bądźmy szczerzy: w takich gazetach 75% informacji jest negatywnych) ale w mojej pracy akurat mam je pod ręką. I wolny czas.
Zadowolona jestem z jednego (o ile to prawda), w przypadku głupiego nakładania sobie samemu kilkusettysięcznych odszkodowań, premii "Bo mi się należy", zajmowania cudzej własności i odbierania dzieci spłakanemu ojcu, bo w domu syf, a matka uciekła z 500+, jedno trzeba przyznać.
Po nagłośnieniu sprawy głupcy zaczynają się wycofywać i "naprawiać". Jeśli się nie da, to chociaż wstydu się najedzą, a co! Tyle dobrego.
Najbardziej mnie jednak "rozwala", gdy czytam, że za brutalne pobicie, próbę zadźgania przypadkowej osoby sąd skazuje mężczyznę na 14 lat więzienia, gdzie po 7 latach oprawca może ubiegać się o zwolnienie warunkowe.
Jakiś kilkunastoletni małolat, za zabicie nieletniej dziewczyny (bo chciał ukraść telefon i żywą, nieprzytomną wrzucił do ścieków, żeby się utopiła) dostaje 15 lat więzienia i tak samo może w połowie walczyć o zwolnienie.
A teraz perełka: chłopakowi za kradzież 800zł z maszyny (na spłatę długów) grozi 12 lat więzienia.
Więc pojawia się pytanie, czy istnieje wyjaśnienie sprawiedliwości?
Bo sorry, jeśli zabójstwo jest tyle samo warte co kradzież, to gdzieś chyba w prawie jest błąd.
Chyba każdy zna powiedzenie:
"Jak kraść to miliony,
jak umierać to z klasą"
Tylko że w naszym kraju nie opłaca się kraść milionów. U nas trzeba zabić milionera, dostanie się mniejszy wyrok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz