Poza tym widzę kiedy włosów wypada mi sporo (czyli normalnie), a kiedy wypadają mi strasznie.
Tegoroczne wypadanie zaczęło się w lutym. Pomyślałam, że to zwykłe przesilenie wiosenne, zakupiłam witaminy i czekałam. Marzec, kwiecień, maj. Cóż, minęły 4 miesiące, a moje włosy sypały się bez opamiętania, stwierdziłam, że potrzeba czegoś więcej, postanowiłam zakupić lub zastosować lepsze środki. Dziś mija pół roku, a poprawy nie widać. Będę szczera, dopiero zdjęcia zadziałały na mnie jak sole trzeźwiące.
Jakiś czas temu udało mi się doprowadzić kłaczki do porządku:
Oczywiście na zdjęciu nie są idealne i od ucha zaczynają odstawać od reszty, jednak wyglądają jak na mnie, na gęste.
A to zdjęcie zrobione ostatnio:
Powiem szczerze, że widok moim włosów trochę mnie podłamał, stały się przerzedzone i takie nijakie. Nie ma to tamto, zaczynam znowu walkę o objętość włosów!
Co działało na mnie ostatnim razem?
- Biotebal. Nic tak nie działa na moje włosy jak wspomaganie Biotebalem, wszystkie skrzypy, drożdże w pastylkach, merz specjały i inne były tak pomocne, że aż wcale.
- Wcierka Seboradin Forte. Poprzednim razem, to był cud na moje włosy. Po jednej (!!!) ampułce przestały wypadać, na jakiś tydzień. Później moje włosy wypadały, ale mniej.
- Nie jestem pewna, ale chyba Kaminomoto też było pomocne, jednak efekty zobaczyłam po około 5 miesiącach, może dłużej.
- Prawie wszystkim znana maska z jajka, olejku rycynowego i cytryny. Wkurzam się gdy ją robię, skręcam sobie dredy na głowie dla ułatwienia aplikacji. Teraz uświadomiłam sobie, że ponad rok nie miałam jej na głowie.
Pozdrawiam wszystkie dziewczyny zmagające się z wypadaniem włosów, walczę razem z wami :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz