sobota, 22 października 2016

Dlaczego dziewczyny nie ćwiczą na wf-ie?

Wszyscy już wiedzą, że dzieciaki coraz częściej nie ćwiczą na wf-ie. I tak, nie tylko są to dziewczyny, coraz częściej nie ćwiczą także chłopcy.

Czy to prawda czy może bujda jak z tym, że dzieci w ogóle nie bawią się na zewnątrz?

Niestety, na lekcje wf-u coraz częściej wpływają masowe zwolnienia, już nie z jednej godziny, ale z całego roku lub minimum jedno półrocze.

Przedstawię Wam dwie perspektywy: wspomnienia z czasów szkolnych i od strony pedagogicznej.


Z tego co pamiętam w gimnazjum na grupę około 20 osobową, nie ćwiczyło może 3/4 dziewczyn, zawsze inne ponieważ były podczas okresu. W podstawówce siedziały na ławce tylko te chore lub po chorobie. W liceum zaczęły kombinować, ale raczej ze względu na lenistwo, a nie dlatego, że miały jakieś powody. Do dziś pamiętam rozmowę nauczyciela i koleżanki z klasy:

N: Ewelina dlaczego nie ćwiczysz?
E: Hm... mogę zgłosić niedyspozycję?
N: Nie. Zgłaszałaś dwa tygodnie temu.
E: Aaa....to jestem chora.
N: Wpiszę Ci brak stroju, bo jeszcze możesz go wziąć.

Nieprofesjonalne podpowiadanie jak może zgłosić nieprzygotowanie, ale dla nauczyciela lepiej było wybrać mniejsze zło, niż użerać się z Eweliną, bo ona akurat umiała rozwalić grupę i rozproszyć wszystkich bardzo szybko... Tak czy inaczej nie ćwiczyła, ponieważ nie miała ochoty, dziewczyna pewna siebie, wyluzowana.

A teraz napiszę Wam o paradoksie. 
Moja ciocia jest nauczycielką wf-u i uczy w szkole. Przeważnie jej grupy są męskie (zawsze przychodzi cały komplet, ponieważ jest bardzo ładna ;-)), ale ostatnio coraz częściej dostaje klasy żeńskie. I tak, dziewczyny nie ćwiczą na zajęciach wychowania fizycznego, a po lekcjach jadą na siłownie.
Trochę to głupie jak dla mnie, ale ciocia uważa że nie ważne gdzie, całe szczęście się ruszają.

Oprócz lenistwa i dziwnych pomysłów, dużą rolę odgrywają zajęcia. Większość z nich wygląda tak: macie piłkę i grajcie. Jeśli ktoś lubi te lekcje i jest dobry, będzie prze szczęśliwy. Dla całej reszty wieje nudą.

Sama będąc na praktykach w szkole miałam nie raz i nie dwa problem.
Między innymi przychodziły mi na zajęcia dziewczyny obwieszone wisiorkami, bransoletami, okolczykowane, pierścionki na każdym palcu i jeszcze arafatka na szyi. Odmawiały zdjęcia tego wszystkiego, bo za długo się zejdzie.
A kto potem będzie odpowiadał za połamane palce, hę?

Najlepszą klasę jednak miałam na koniec dnia. Przyszły ćwiczyć dwie dziewczyny z całej grupy.
Prócz gimnastyki i równoważni, tenisa stołowego oraz biegów w deszczu, miałam nie wiele do wyboru.
Im więcej osób nie ćwiczy, tym gorzej jest zrobić ciekawą lekcję wf-u, a co za tym idzie, jeszcze mniej dziewczyn chce ćwiczyć.

Z drugiej strony jak ktoś stoi z założonymi rękami na polu do gry w siatkówkę, rozgląda się na boki i potem ma pretensje do klasy, że dostał piłką w głowę, to już raczej nic nie poradzimy. Z brakiem zaangażowania w wieku dojrzewania można walczyć wiecznie.

Gdzie jeszcze leży problem?

Na wf-ie albo sobie radzisz (dobrze czy źle) albo sobie nie radzisz (przeważnie we wszystkim jesteś na końcu).
Osoby, które się starają, a nie są dobre z wf-u przestają przychodzić lub ćwiczyć, ponieważ dołuje je fakt bycia zawsze najgorszą (lub najgorszym).
Od strony ucznia wygląda to tak, że się stara, ale nie wychodzi. Nauczyciel nie docenia, grupa się śmieje lub wybiera Cię zawsze na końcu i stoisz jak ten cep. To jest przykre i kto tego nie doświadczył, nie wie o co chodzi. Bycie zawsze najgorszym nawet kiedy wylewasz siódme poty, wcale nie pomaga w lubieniu wf-u.

A co widzi nauczyciel?
No niby się stara, coś tam próbuje, ale nie widać że jej zależy.
Bo wiecie, nawet te osoby które się starają nie mówią jak dużo ćwiczyły, chcą się pokazać "jestem trochę lepsza, widzisz? Należy mi się ocena wyżej!". A nauczyciel odbiera coś mniej więcej "dobrze, zrobiłam to jeszcze raz, bo chciałeś, stawiaj mi dobrą ocenę, lepiej się nie da".
Takie totalne niezrozumienie.

Co jeszcze wpływa na brak aktywności ćwiczących?
Podejście do wychowania fizycznego w szkole i domu.
Masz próbę? Zwolnij się z wf-u.
Chcesz iść wcześniej do domu? Ostatnia lekcja, to wf? Spoko idź.
Musisz iść do lekarza? Zrezygnuj z wf-u, nic się nie stanie.
Robicie teatrzyk, uczycie się tańczyć poloneza? WF nada się idealnie.
Zawsze i wszędzie, gdy masz zrezygnować z jakiejś lekcji, zrezygnuj z wf-u.

Ale dlaczego nie z polskiego? Jak raz nie omówisz wiersza, to stanie się coś złego?
A matematyka? Ominie Cię wyliczanie "x" to takie straszne.
Jeśli zwolnisz się z przyrody, nie będziesz wiedzieć z czego składa się tulipan.
Tragedia.
A jak nie pójdziesz na wf, Twoja kondycja upadnie, przybędzie Ci tłuszczyku, a wchodzenie po schodach sprawi Ci tyle trudności co maraton.

Ironicznie, ale to przykre, że wszyscy z wf-u chcą mieć 6 żeby podnieść średnią, a nikt nie myśli o tym, że to jeden z najważniejszych przedmiotów.

Oczywiście jest wiele innych powodów przez które dziewczyny nie ćwiczą, czasem wfistki to wredne baby, kobiety wstydzą się wyglądu, mają problem z poceniem się (szczególnie w okresie dojrzewania), lekcje są nudne, chłopcy ćwicząc obok i dziewczyny się krępują itd.

Jednak trzeba rozmawiać, zachęcać i pomagać.
Zdrowie najważniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz